Kierunek lekarski, Śląski Uniwersytet Medyczny (ŚUM) - opinia absolwenta studiów stacjonarnych
Jak wygląda nauka na pierwszym roku?
Zupełny przeskok jeśli chodzi o materiał z liceum, a na studiach. Ale to jak przebiegnie ten przeskok zależy również od kadry, na którą się trafi.
Jak oceniasz możliwości rozwoju jakie daje uczelnia i/lub wybrany przez Ciebie kierunek?
Oceniam negatywnie możliwości rozwoju. Uczelnia, choć zaplecze posiada robi bardzo dużo aby zniechęcić studentów do rozwoju i zabić w nich pasje.
Warunki zaliczeń takie jakie spodobają się bywa, że nawet w danej chwili panu czy pani egzaminującej. Pytania często z poza literatury podanej w wykazie. Bywają zupełne ciekawostki rodem z Internetu byle tylko pokazać i udowodnić studentowi, że nie wie. Prawda jest taka, że ja czy ktokolwiek z was to czytających jeżeli znajdzie jakąś niszową dziedzinę i zacznie rozmawiać o niej z osobą poruszającą się w niej w stopniu ogólnym jest w stanie tą osobę zagiąć i jest w stanie wyłapać w tej osobie takie informacje na które nie będzie znała odpowiedzi. Czy o to chodzi? Ultrarzadkie przypadki, których i tak większość z was nie spotka w praktyce lekarskiej albo spotka raz byle tylko udowodnić waszą nie wiedzę i byle tylko oblać was na egzaminie. A nawet jeśli znacie odpowiedź i tak zostanie to sprytnie pokręcone dookoła byle tylko was oblać.
Kombinowanie i celowe utrudnianie egzaminów, a potem zdziwienie, że LEK idzie tak, a nie inaczej.
Jeśli już ktoś z was studiował inny kierunek i nawet go ukończył i mógłby wykładać jakiś przedmiot na ŚUMie, to nie liczcie na przepisanie oceny z niego.
Ogólnie "pani/pan dziekan niczego nie przepisuje" (na jednym i drugim wydziale) - to cytat prosto od sekretarki w dziekanacie. Kierownicy katedr też. A czemu nie? Nie liczcie na odpowiedź na poziomie pracownika naukowego, nikt nawet nie sprawdzi wam sylabusów, "nie, bo nie", "mając na celu zachowanie jakości kształcenia" - teksty które padają nagminnie w odpowiedziach ustnych czy pisemnych. Nie znajomość przepisów prawnych przez osoby sprawujące funkcje kierownicze, lenistwo i niechęć pójścia na rękę "bo nie".
Obsesja pracowników na punkcie ściągania. Do tego stopnia, że zanim kogokolwiek złapią na ściąganiu już podejrzewają, że KAŻDY student ściąga. A to raczej winę należy udowodnić, a nie niewinność. Sytuacje mające miejsce to między innymi sprawdzanie toreb studentom przed wejściem na katedrę. Szkoda, że jeszcze ktoś nie spadł na rewizję osobistą. Wiecznie wystraszeni studenci, bo w takiej atmosferze studiując można nabawić się nerwicy. Kadra nie wychodząca naprzeciw tylko mentalność PRLu.
Jaka atmosfera panuje na uczelni?
Wśród studentów dobra i to jedyny plus tej uczelni, że fajni ludzie.
Na linii student-wykładowca w większości przypadków fatalna i student jest bez szans na pomyślne rozwiązanie swojej sprawy.
Na linii student-dziekanat (pracownik administracyjny dziekanatu) czy też student-dziekan również fatalna. Żaden wniosek, żadna prośba indywidualna studenta, żadne podanie niemalże nigdy nie rozpoznane na korzyść studenta. Nawet pomimo twardych dowodów na słuszność zdania studenta. Jeśli tylko pojawiają się problemy, w których niekoniecznie winę ponosi student, to według dziekana to właśnie student tą winę ponosi. Zamiatanie brudów wykładowców pod dywan, brak reakcji na sytuacje mające miejsce na wydziale, nieznajomość przepisów prawa.
Jak jest z mieszkaniem?
Mieszkanie w Zabrzu samo w sobie jest depresyjne jeśli ktoś nie lubi atmosfery małomiasteczkowej. Ceny czasami są wygórowane jak za mniejsze miasto, ale nie zawsze. Zależy od właściciela który ma daną ofertę wynajmu. Można coś znaleźć.
Jeśli ktoś chce poczuć się bardziej miejsko, bo przyjechał z dużego wojewódzkiego miasta, to polecam szukać czegoś w centrum.
Życie w mieście
Jak wyżej, dla osoby przyjeżdżającej z wojewódzkiej stolicy to miasto jest depresyjne, szczególnie okolice kampusu gdzie odbywają się zajęcia na 1, 2 roku.
Własne uwagi, spostrzeżenia, wskazówki
Uczelnia dramat. Odradzam każdemu. Omijać szerokim łukiem. Nieprawdą jest, że na wydziale w Zabrzu jest lepiej niż w Katowicach. Problemy są takie same czyli głównie z traktowaniem studentów, nie jak głównego beneficjenta uczelni, a jak intruza.
Ktoś przychodzi na uczelnie z pasją do medycyny, niektórzy nawet z konkretnym pomysłem na siebie, a uczelnia rękami swoich pracowników i władz robi wiele żeby te pasje zdeptać i zniechęcić. W Europie, a nawet NA INNYCH UCZELNIACH w Polsce tego typu zachowania albo są incydentalne i rozwiązywane po zgłoszeniu władzom dziekańskim lub kierownikowi katedry albo w ogóle nie mają miejsca. Piszę to z perspektywy osoby, która uczelnię zmieniła i ma porównanie. Nie dajcie sobie wmówić, że wszędzie tak jest, bo to nieprawda. To ŚUM ma problem i na ŚUMie tak właśnie jest.
Oczywiście są też normalni pracownicy, ale są to najczęściej osoby niedecyzyjne, które nie raz same mówią, że chciałby daną rzecz zmienić, ale nie mogą. Decyzyjni są tam pracownicy, których zachowania pozostawiają wiele do życzenia.
I nie chodzi tutaj o trudność tych studiów, które mogą być trudne, ale o podejście do drugiego człowiek - studenta czy nawet pacjenta. Bo zachowanie na klinikach nie raz pozostawiało również wiele do życzenia.
Uczelnia nie zasługuje nawet na 1 gwiazdkę, ale 0 dać nie można. 1 za studentów, którzy jednak się wspierają.