Kierunek lekarski, Śląski Uniwersytet Medyczny (ŚUM) - opinia studenta III roku studiów stacjonarnych

1

Jak wygląda nauka na pierwszym roku?

Pierwszy rok może się początkującym studentom wydać trudny, z małą ilością czasu, przeładowany informacjami, ale kiedy jesteś na drugim nagle zmieniasz definicje słowa trudny, nagle okazuje się, że wkuwanie po 12h dziennie nie robi na Tobie wrażenia, i że znowu się nie wyśpisz. Ale po kolei.
Anatomia to jedyny przedmiot który jest tutaj spoko. Trudno jest jej nie zaliczyć. Uczysz się praktycznie ile chcesz, po prostu jeżeli uczysz się mało, to na Twoje szóste podejście do anatomii kości czaszki prowadzący machnie ręką i wpisze ZAL. Na szpilki dostajesz zdjęcia jakich struktur masz się nauczyć, nikt nikomu nie robi pod górkę. Sale są ładne, preparaty różne ale spokojnie można wszystkiego się na nich nauczyć. I tutaj miłe chwile w tym cudownym miejscu się kończą.
Histologia - co tydzień (w drugim semestrze czasem co dwa) wkuwasz skrypt uczelniany słowo w słowo, im szybciej recytujesz tym lepiej jak za wolno no to nie zdajesz, co z tego że umiesz. Teraz już drugi rok jest podręcznik, ale klimat pozostał taki sam. Więc teraz trzeba umieć i książkę i skrypt. Biologia molekularna jest w miarę okej, chociaż jak zwykle będą was straszyć i się z was śmiać. O chemii tez długo nie zapomnicie, mieli ją wycofać, ale byłoby zbyt nudno, wiec czeka was wrycie na pamięć 200 stron skryptu z zaawansowanej chemii organicznej. Wejściówki, ćwiczenia (na których nie wiesz co się wogóle odstawia, bo prowadzący tak jak to jest przyjęte znika sobie na godzinkę w kantorku) potem kolosy, poprawy tych kolosów itd. Na biofizie odstawia się jakiś cyrk, ćwiczenia na aparaturze przedwojennej chyba, czysto fizyczne, pozbawione powiązania z medycyną. Co tydzień kilkanaście stron skryptu na pamieć.
Na drugim roku rozpoczyna się nowa forma studiowania, gdzie prowadzący przestaje być potrzebny. Wchodzisz piszesz kolosa, 2 prezki przedstawiają Twoi znajomi i wychodzisz. Dosłownie w ten sposób (masz jeszcze 40 min przerwy, żeby zajęcia trwały tyle co mają trwać) tak wyglądają immuny. Ale prawdziwy dramat to fizjologia i biochemia.
Cały rok chodzisz mając z tyłu głowy, że jeżeli odpuścisz sobie choć jeden raz i wpadniesz w wir popraw możesz zostać jedną z 50 osób powtarzających rok. Pan Profesor z fizjologii będzie Cię uspokajał, będzie do was mówił że on chce jak najlepiej, że egzaminy i zaliczenia są bardzo łatwe, wystarczy nauczyć się podanej literatury. Na seminarium (trwa 25 min) które się powinno nazywać raczej egzaminarium dostajesz kartkę 5 pytań otwartych i nie napisz jednego słowa to pytanko nie zaliczone. 2 termin trudniejszy, 3 jeszcze gorszy. Pytania spoza zakresu stron-na 2 terminie to jest normalka. Ćwiczenia z fizjologii trwają 20 minut, ale nie dla Ciebie, dla większości asystentów. Ty siedzisz i gnijesz 2h , no ćwicz sobie ćwicz, a przecież spałeś 5h. Biochemia jest prowadzona w nieco lepszy sposób, seminaria mają normalny charakter, takie odpytywanie w grupie każdy coś mówi i dostajecie pkt jak was polubi asystent a jak nie to macie problem. Ale na ćwiczeniach znowu prowadzący znika, ty coś wlewasz do czegoś i wychodzi niebieski- jest okej. Piszesz kartkówke już sam nie wiesz o czym bo jest tak szczegółowa. Wychodzisz i idziesz na prezentologie, bo raz w tygodniu musisz zrobić prezentacje np o finansowaniu ochrony zdrowia w Polsce. Robisz ja byle jak bo nie masz czasu miedzy biochemią, fizjologią i immunami. Na zajęciach asystent siedzi i słucha waszych prezentacji, a jak mu się nie spodoba i dostaniesz 4, to piszesz zaliczenie z przedmiotu epidemiologia, albo zdrowie publiczne. Jest taka Pani która dla zabawy daje wszystkim 4.
A jak z egzaminami? Zdawalność jest bardzo niska ciężko znaleźć studenta, który miałby wakacje (kilkanaście osób)
Przedtermin po 2 roku arcytrudny do wywalczenia? Arcytrudny to on jest do zdania-jest to zerowa nagroda za ciężką pracę.

Jak oceniasz możliwości rozwoju jakie daje uczelnia i/lub wybrany przez Ciebie kierunek?

Możliwości rozwoju są i to nawet duże, zdarzają się nawet chętni asystenci do poprowadzenia kogoś na kole naukowym, ale kompletnie nie ma to czasu. Musisz uczyć się na kolejną wejściówke/klolosa a jak zdarzy się wolny wieczór to padasz i śpisz.

Jaka atmosfera panuje na uczelni?

Atmosfera jest groźna. W powietrzu czuć nadciągające zagrożenie nawet jak jest wolne więc nie odetchniesz z ulgą. Prowadzący bywają mili, ale większość z nich będzie się na was wyżywać, i będzie po prostu bezwzględna. Zdarzają się psychopaci, przez których ludzie leczą się psychiatrycznie.

Jak jest z mieszkaniem?

Ceny mieszkań przy kampusie w rokitnicy są spoko od 500 zł można wynająć pokój w mieszkaniu. Od 3 roku gorzej w centrum jest niższy standard. Byle jaki pokój w mieszkaniu 700 zł.

Życie w mieście

Nie zauważyłem żadnego miasta, chyba że chodzi o Zabrze. Jeśli tak to jest to umierające skupisko bloków i kamienic w pobliżu wygasłych kopalni. Wygląda jak najgorsza dzielnica Twojego miasta. Mieszka tu totalny margines społeczny. Nie licz na nic, bo nic tu nie ma poza Twoją wymarzoną uczelnią, która świetnie zorganizuje Ci czas.

Własne uwagi, spostrzeżenia, wskazówki

Jest mi niezmiernie przykro, że te studia przybrały formę: uczysz się w domu, przychodzisz piszesz, prezentujesz prezentacje, wychodzisz. W takiej sytuacji każdy emeryt, który ma mnóstwo czasu mógłby umieć medycynę tak jak my. Zero wykładów, prelekcji, cała wiedza to ta pozyskana nad książką w domu w samotności.