Kierunek lekarski, Warszawski Uniwersytet Medyczny (WUM) - opinia studenta I roku studiów stacjonarnych

0

Jak wygląda nauka na pierwszym roku?

To będzie długa wypowiedź, ale pamiętam, jak sama miałam wiele pytań, więc może ten monolog okaże się dla kogoś pomocny :D Nauki nawet nie porównywałabym z liceum, ja przeżyłam gorzkie rozczarowanie po zderzeniu z ilością nauki na pamięć. Chodziłam do naprawdę dobrego liceum, gdzie kładziono nacisk na myślenie, wszechstronny rozwój, matematykę... Zresztą żeby dostać się na WUM trzeba świetnie napisać te matury, które przecież wymagają jakiegoś myślenia, jest sporo osób dla których WUM był "wybawieniem", bo nie dostaliby się na inne uczelnie, ale mieli korzystne przeliczniki z matmy/fizyki. Myślę, że dla takich pół-matfizów ;) to szczególnie bolesne zderzenie. W każdym razie nie myślcie sobie, że będziecie drugimi doktorami House`ami, że będziecie rozwiązywać jakieś medyczne zagadki na 1 roku niczym w serialach (choć może trafi Wam się asystent pobudzający do myślenia), generalnie na 1 roku WSZYSTKO jest nauką na pamięć. Pomyśleć można trochę na biofizyce, ale i tak trzeba kuć skrypt na pamięć i wchodzą pytania z zeszłych lat, więc są osoby które po prostu kuły te odpowiedzi i wyniki na pamięć :). Właśnie, nauka odpowiedzi na pamięć - często jest tak, że można mieć ogromną wiedzę, ale nie zrobi się tzw. "bazy" z pytaniami z zeszłych lat i ma się gorszy wynik od osób które nic nie robiły prócz bazy właśnie. Baza jest zatem z jednej strony wybawieniem, bo niestety gdy asystenci postanowią wymyślić już nowe pytania, to często pytają o największe pierdoły tzw. "pytania z d**" ;). Z drugiej strony jest jakiś niedosyt, że człowiek się uczy, a baza... Sami zobaczycie zresztą :D Największym stresem jest na pewno anatomia, choć dużo zależy od asystenta. Na każdych zajęciach mamy wejściówkę, co z jednej strony jest dobre, bo zmusza do systematycznej nauki, z drugiej w tym roku wprowadzono wejściówki abcde które często były za trudne, zawierały jakieś niepotrzebne szczegóły z Bochenka i generowały stres (trzeba mieć zaliczone 60% wejściówek w każdym semestrze by być dopuszczonym do egzaminu). Dużo zależy też od asystenta na jakiego się trafi - są porządni, są kochani, są tacy, że utrudniają życie wbijając szpilki na kolokwiach w jakieś dziwne struktury których nigdy nie pokazywali. Mamy też, w porównaniu z innymi uczelniami, dość trudny egzamin praktyczny z anatomii. I znowu - z jednej strony może to i dobrze, z drugiej niektóre szpilki, które się na nim pojawiły były przesadą. Histologia też wymaga oczywiście nauki na pamięć (ach ten Sawicki), ale koniec końców nie jest taka straszna. Jednak lepiej spinać się do kolokwiów, żeby nie pakować się w 2 i 3 terminy. Reszta przedmiotów, część zapychacze, część przyjemne, generalnie niestraszne :) Co do ilości wolnego czasu - ja miałam go bardzo mało, ale czasem udało się gdzieś wyjść, generalnie dużo zależy od osobistych predyspozycji, jedni uczą się szybko na pamięć, potrafią usiąść i się nie rozpraszać, zrobić co trzeba i mieć wolne. Inni, tak jak ja, łatwo się rozpraszają, nie lubią kucia i muszą się trochę więcej pomęczyć.

Jak oceniasz możliwości rozwoju jakie daje uczelnia i/lub wybrany przez Ciebie kierunek?

Jak wszędzie wszystko zależy od asystenta, ja akurat miałam szczęście i trafiłam na świetnych i nieutrudniających życia, ale różnie to bywa. Biblioteka jest świetna, nowa, wyposażona, dużo książek, klimatyzacja, komputery, sympatyczna obsługa. Niestety przez ilość studentów nie starcza dla wszystkich, więc lepiej wypożyczyć szybciutko po otrzymaniu legitymacji. Koła, warsztaty, konferencje - to jest WUM, zatem jest tego tutaj pełno, samych kół ponad 100, co weekend jakaś konferencja, jeśli ktoś chce, naprawdę można się zaangażować, ale przez ilość studentów trudno być zauważonym, naprawdę trzeba się wykazać.

Jaka atmosfera panuje na uczelni?

Atmosfera lepsza niż myślałam, moja grupa kochana, nie zauważyłam jakiegoś wyścigu szczurów, jest dobry przepływ informacji, zdarzają się oczywiście jakieś kwiatki które skarżą, ale wśród ponad 600 osób na roku statystycznie kilka będzie takich :) Brakuje mi też trochę kameralnej atmosfery, bo mimo dużej ilości osób, tak naprawdę nie zna się wielu i człowiek się czuje tylko kolejnym numerkiem.

Jak jest z mieszkaniem?

Warszawa jest drogim miastem jeśli chodzi o mieszkania. Kawalerka minimum 1500 zł, te lepsze na Ochocie to około 1700 zł, pokoje 1-osobowe w mieszkaniach z innymi ludźmi około 900 zł, akademik na Karolkowej ponoć super i ceny niższe, ale trudno się dostać z uwagi na wymagany niski dochód. Da się znaleźć taniej, ale wtedy zazwyczaj mieszkamy gdzieś dalej i długo dojeżdżamy albo godzimy się na niższy standard.

Życie w mieście

Warszawa to Warszawa ;) Jak ktoś chce, to ciągle może gdzieś chodzić, choć ja naprawdę momentami nie czułam, że mieszkam w stolicy, bo moje życie to było kursowanie miedzy uczelnią a pokojem. Komunikacja świetna, ale droga, jednak jak się kupi 3-miesięczny to jakoś mniej boli. Jak się mieszka daleko, to dojazd jest utrapieniem, często są też korki, ale wykładowcy nie czepiają się spóźnień (w przeciwieństwie do nieobecności).

Własne uwagi, spostrzeżenia, wskazówki

Wiele osób odradzało mi lekarski, ale wiem, że jak człowiek jest zafiksowany, to nikt mu do rozsądku nie przemówi, liczy się tylko ta "wymarzona" medycyna. Jeśli spodziewacie się przyjemnej pracy i góry pieniędzy zaraz po studiach, to polecam iść na kierunki przyszłości, typu informatyka, jakieś IT, tam już na studiach zarabiają więcej niż my na rezydenturze. Jestem teraz na praktykach pielęgniarskich i obserwuję pracę w szpitalu - z jednej strony to naprawdę fajny zawód, może dawać satysfakcję, z drugiej strony bardzo depresyjny, stresujący, a zarobki marne. Dla wciąż niedowierzających polecam poczytać jakieś portale o sytuacji rezydentów i kandydatów na rezydentów w Polsce. Ja sama planuję zapisać się na jakiś kurs językowy, by w razie czego wyjechać, choć bardzo nie chcę, to należę do osób pesymistycznie nastawionych ;) a sytuacja nie przedstawia się ciekawie, szczególnie w obliczu cudownego pomysłu zwiększania liczby studentów medycyny i zmniejszania liczby rezydentur. Nie wiem też, czy wybrałabym ponownie WUM. Niby "przeżyłam" rok, zdałam wszystko, ale nie wiem, czy było to wszystko warte, czy to zaprocentuje, szczególnie, że z opowieści znajomych da się przyjemniej i mniej stresowo np. we Wrocławiu.