Opinie o uczelniach

Stale poszerzana baza opinii o kierunkach studiów i uczelniach z całej Polski. Znajdziecie tu m.in. opinie z uczelni medycznych, technicznych i humanistycznych.
Baza zawiera subiektywne, anonimowe opinie. Jeżeli nie zgadzasz się z opinią na temat swojej uczelni - napisz własną.

Znalezionych opinii - 153

Położnictwo, Śląski Uniwersytet Medyczny (ŚUM) - opinia absolwenta studiów stacjonarnych

1

Jak wygląda nauka na pierwszym roku?

Pierwszy rok? Może z wiedzy, którą trzeba wyryć na pamięć żeby zdać chociaż na tróję, przyda się w zawodzie 1/4 z tego. Ten pierwszy rok nauki polega nie na przygotowaniu do zawodu a na obrzydzeniu studentom nauki i wypier...enia ich ze studiów. Od rana do wieczora na uczelni. Jakieś bezsensowne przedmioty i wykłady, na których trzeba być bo inaczej nie zdasz. Praktyki zawodowe po pierwszym semestrze - nic nie możesz zrobić na oddziale (oprócz słania łóżka i może zmierzenia parametrów u pacjentki), gdyż po prostu nie nauczyli cię niczego innego. Wiec po jakiego grzyba trzeba odwalić 80h praktyk po pierwszym semestrze - nie wiem.
Drugi rok - kłucie na pamięć "Bręborowicza" - to akurat dobrze, w końcu odpowiednia wiedza przystosowana do zawodu. Na praktykach z uczelni nic się nie nauczysz (oprócz znieczulicy względem nieszanujących cię nauczycieli, którzy uwielbiają gnębić studenta na każdym kroku), gdyż grupy przychodzące na praktyki są zbyt duże i w większości szpitali po prostu siedzi się na tyłku, bo nie ma co robić i czeka się do 14:35 żeby pójść do domu.
Trzeci rok - praktykowanie wiedzy z drugiego roku plus użeranie się z promotorami przy pisaniu pracy licencjackiej. Zdasz egzamin, obronisz tytuł licencjata - wreszcie, po trzech latach, odetchniesz z ulgą.
Udało się, jesteś położną!
Magisterka tutaj to czysta formalność, parę zajęć miesięcznie, oczywiście jakieś bezsensowne przedmioty (w tym wf - OBOWIĄZKOWY!). Na czwartym i piątym roku już tutaj nic nie może zdziwić człowieka, nieogarnięcie całego personelu już lata koło nosa, bo w końcu przeżyłeś te trzy lata licencjatu. Nic już cię nie dziwi. Nawet bezczelność i niedomówienia tej pani od praktyk :).
Obronisz magistra. Masz tytuł. Masz nerwice. Ale w sumie jesteś z siebie dumny. Bo kuźwa przetrwałeś pięć lat na SUMie.
Amen.

Jak oceniasz możliwości rozwoju jakie daje uczelnia i/lub wybrany przez Ciebie kierunek?

Pensje podnieśli - bycie położną się opłaca. Tym bardziej, że brakuje personelu medycznego.

Jaka atmosfera panuje na uczelni?

Atmosfera na uczelni? Hahahaha
(patrz odpowiedź na pytanie "jak wygląda nauka na pierwszym roku?" - odpowiedz sobie sam)

Jak jest z mieszkaniem?

Ceny wynajmu mieszkań w Katowicach poszły tak w górę, że jeśli chcesz zostać w mieście na dłużej niż okres studiów, to lepiej weź kredyt i kup mieszkanie. Miesięczna rata kredytu = miesięczna kwota wynajmu mieszkania.

Życie w mieście

Katowice to miasto o wielkich możliwościach. Każdy znajdzie tutaj coś dla siebie.

Własne uwagi, spostrzeżenia, wskazówki

Na SUM nie idźcie, nie warto. Na położnictwo owszem - ale nie tu.

Kierunek lekarski, Śląski Uniwersytet Medyczny (ŚUM) - opinia studenta III roku studiów stacjonarnych

1

Jak wygląda nauka na pierwszym roku?

Pierwszy rok może się początkującym studentom wydać trudny, z małą ilością czasu, przeładowany informacjami, ale kiedy jesteś na drugim nagle zmieniasz definicje słowa trudny, nagle okazuje się, że wkuwanie po 12h dziennie nie robi na Tobie wrażenia, i że znowu się nie wyśpisz. Ale po kolei.
Anatomia to jedyny przedmiot który jest tutaj spoko. Trudno jest jej nie zaliczyć. Uczysz się praktycznie ile chcesz, po prostu jeżeli uczysz się mało, to na Twoje szóste podejście do anatomii kości czaszki prowadzący machnie ręką i wpisze ZAL. Na szpilki dostajesz zdjęcia jakich struktur masz się nauczyć, nikt nikomu nie robi pod górkę. Sale są ładne, preparaty różne ale spokojnie można wszystkiego się na nich nauczyć. I tutaj miłe chwile w tym cudownym miejscu się kończą.
Histologia - co tydzień (w drugim semestrze czasem co dwa) wkuwasz skrypt uczelniany słowo w słowo, im szybciej recytujesz tym lepiej jak za wolno no to nie zdajesz, co z tego że umiesz. Teraz już drugi rok jest podręcznik, ale klimat pozostał taki sam. Więc teraz trzeba umieć i książkę i skrypt. Biologia molekularna jest w miarę okej, chociaż jak zwykle będą was straszyć i się z was śmiać. O chemii tez długo nie zapomnicie, mieli ją wycofać, ale byłoby zbyt nudno, wiec czeka was wrycie na pamięć 200 stron skryptu z zaawansowanej chemii organicznej. Wejściówki, ćwiczenia (na których nie wiesz co się wogóle odstawia, bo prowadzący tak jak to jest przyjęte znika sobie na godzinkę w kantorku) potem kolosy, poprawy tych kolosów itd. Na biofizie odstawia się jakiś cyrk, ćwiczenia na aparaturze przedwojennej chyba, czysto fizyczne, pozbawione powiązania z medycyną. Co tydzień kilkanaście stron skryptu na pamieć.
Na drugim roku rozpoczyna się nowa forma studiowania, gdzie prowadzący przestaje być potrzebny. Wchodzisz piszesz kolosa, 2 prezki przedstawiają Twoi znajomi i wychodzisz. Dosłownie w ten sposób (masz jeszcze 40 min przerwy, żeby zajęcia trwały tyle co mają trwać) tak wyglądają immuny. Ale prawdziwy dramat to fizjologia i biochemia.
Cały rok chodzisz mając z tyłu głowy, że jeżeli odpuścisz sobie choć jeden raz i wpadniesz w wir popraw możesz zostać jedną z 50 osób powtarzających rok. Pan Profesor z fizjologii będzie Cię uspokajał, będzie do was mówił że on chce jak najlepiej, że egzaminy i zaliczenia są bardzo łatwe, wystarczy nauczyć się podanej literatury. Na seminarium (trwa 25 min) które się powinno nazywać raczej egzaminarium dostajesz kartkę 5 pytań otwartych i nie napisz jednego słowa to pytanko nie zaliczone. 2 termin trudniejszy, 3 jeszcze gorszy. Pytania spoza zakresu stron-na 2 terminie to jest normalka. Ćwiczenia z fizjologii trwają 20 minut, ale nie dla Ciebie, dla większości asystentów. Ty siedzisz i gnijesz 2h , no ćwicz sobie ćwicz, a przecież spałeś 5h. Biochemia jest prowadzona w nieco lepszy sposób, seminaria mają normalny charakter, takie odpytywanie w grupie każdy coś mówi i dostajecie pkt jak was polubi asystent a jak nie to macie problem. Ale na ćwiczeniach znowu prowadzący znika, ty coś wlewasz do czegoś i wychodzi niebieski- jest okej. Piszesz kartkówke już sam nie wiesz o czym bo jest tak szczegółowa. Wychodzisz i idziesz na prezentologie, bo raz w tygodniu musisz zrobić prezentacje np o finansowaniu ochrony zdrowia w Polsce. Robisz ja byle jak bo nie masz czasu miedzy biochemią, fizjologią i immunami. Na zajęciach asystent siedzi i słucha waszych prezentacji, a jak mu się nie spodoba i dostaniesz 4, to piszesz zaliczenie z przedmiotu epidemiologia, albo zdrowie publiczne. Jest taka Pani która dla zabawy daje wszystkim 4.
A jak z egzaminami? Zdawalność jest bardzo niska ciężko znaleźć studenta, który miałby wakacje (kilkanaście osób)
Przedtermin po 2 roku arcytrudny do wywalczenia? Arcytrudny to on jest do zdania-jest to zerowa nagroda za ciężką pracę.

Jak oceniasz możliwości rozwoju jakie daje uczelnia i/lub wybrany przez Ciebie kierunek?

Możliwości rozwoju są i to nawet duże, zdarzają się nawet chętni asystenci do poprowadzenia kogoś na kole naukowym, ale kompletnie nie ma to czasu. Musisz uczyć się na kolejną wejściówke/klolosa a jak zdarzy się wolny wieczór to padasz i śpisz.

Jaka atmosfera panuje na uczelni?

Atmosfera jest groźna. W powietrzu czuć nadciągające zagrożenie nawet jak jest wolne więc nie odetchniesz z ulgą. Prowadzący bywają mili, ale większość z nich będzie się na was wyżywać, i będzie po prostu bezwzględna. Zdarzają się psychopaci, przez których ludzie leczą się psychiatrycznie.

Jak jest z mieszkaniem?

Ceny mieszkań przy kampusie w rokitnicy są spoko od 500 zł można wynająć pokój w mieszkaniu. Od 3 roku gorzej w centrum jest niższy standard. Byle jaki pokój w mieszkaniu 700 zł.

Życie w mieście

Nie zauważyłem żadnego miasta, chyba że chodzi o Zabrze. Jeśli tak to jest to umierające skupisko bloków i kamienic w pobliżu wygasłych kopalni. Wygląda jak najgorsza dzielnica Twojego miasta. Mieszka tu totalny margines społeczny. Nie licz na nic, bo nic tu nie ma poza Twoją wymarzoną uczelnią, która świetnie zorganizuje Ci czas.

Własne uwagi, spostrzeżenia, wskazówki

Jest mi niezmiernie przykro, że te studia przybrały formę: uczysz się w domu, przychodzisz piszesz, prezentujesz prezentacje, wychodzisz. W takiej sytuacji każdy emeryt, który ma mnóstwo czasu mógłby umieć medycynę tak jak my. Zero wykładów, prelekcji, cała wiedza to ta pozyskana nad książką w domu w samotności.

Kierunek lekarski, Śląski Uniwersytet Medyczny (ŚUM) - opinia studenta III roku studiów stacjonarnych

1

Jak wygląda nauka na pierwszym roku?

Pierwszy rok jest preludium do roku drugiego. Na anatomii zależy jaki trafi się prowadzący. W większości asystenci są ludzcy i koniec końców każdy anatomie zda. Wykłady i prelekcje na anatomii są na dobrym poziomie. Preparatów wystarcza dla każdego. Histologia to już inna historia. Legenda głosi że w Zabrzu wykłada najlepszy histolog w Polsce, jednak na katedrze panuje nieład w pełnym tego słowa znaczeniu. Oznacza to że piszesz pracę, która znika i musisz ją pisać po raz kolejny. Obowiązujący skrypt uczelnianych z błędami ortograficznymi śpiewasz na pamięć, a i tak nie zdajesz przez jedno opuszczone zdanie. Na histologii poziom zajęć to totalne dno. Na 4 gr ćwiczeniowe i 4 asystentów w sali znajdują się..... 4 gr ćwiczeniowe i całe 0 asystenta, więc nie masz pojęcia co właśnie oglądasz pod mikroskopem (a szkiełka na egzaminie nie mają litości). Prelekcji zero.

Drugi rok to hit. Fizjologia, piękna nauka, zostanie Ci obrzydzona do granic możliwości przez niejakiego Pana J, kierownika katedry, niezdjagnozowanego psychopatę. W roku jest 9 seminarek, które piszesz- 5 pytań - 5 punktów, od 3 się zdaje. Konturek i Ganong na pamięć. Za jeden mały błąd lub brak słowa w pytaniu 0,5, za brak zdania 0 punktów. Nie zdałeś? Nic nie szkodzi, bo "pytania na 2 terminie seminariów proste". Ups, nie zdałeś 2 terminu. Spokojnie jest 3. Jeżeli nie zdasz jednego 3 terminu z 9 semek powtarzasz rok. Zdałeś wszystkie semki? Zapraszamy na 3 egzaminy: teoria praktyki w tym roku zdawalność w pierwszym terminie 80/250 osób. Później egzamin praktyczny i egzamin z teorii czyli Kontur, Ganong i wykłady. W tym roku w pierwszym terminie zdało 40 osób, w drugim około 30, więc większość miała przyjemność zagościć na 3 terminie. Nie chodzi o ilość nauki, tylko o stres który towarzyszy Ci cały rok. Naprawdę można skończyć medycynę bez tego i umieć to samo, albo i więcej. Na biochemii ćw oceniane na 1 punkt i seminaria na max 3 punkty co tydzień. Żeby zdać semestr musisz mieć 60 punktów na 100. Seminaria to odpytywanie Ciebie i wstawianie punktów według subiektywnej oceny prowadzącego. Są dwie zbiorcze w semestrze, każda po 30 punktów. Wykłady na platformie eleariningowej, więc zapomnij że ktoś Ci coś wytłumaczy. Egzamin wydaje się być z kosmosu, chociaż w czerwcu recytujesz już Harpera i Bańkowskiego. Najlepszy przedmiot na 2 roku - prezentologia. W tym całym bałaganie co tydzień Ty i każdy z Twojej gr robi prezentacje na epidemiologie. Zdanie to formalność, ale ogólnie uczelnie ogarnęła bardzo groźna Choroba i postępuje szybko, a nazywa się PREZENTACJE STUDENTÓW. Na 3 roku również to obowiązuje, chociażby na farmie. Gdybym nie skończyła wcześniej innych studiów myślałabym, że taka bylejakość jest wszędzie, ale nie jest. Za to na sum zaangażowanie ze strony prowadzących nie istnieje. Ćwiczenia służą do od pytania Ciebie i do prezentowania przez Ciebie prezentacji. Poziom nauczania zatrważająco niski. Prowadzącym się po prostu nie chce, nie wymagają nic od siebie, od Ciebie za to gwiazdki z nieba. Najlepiej niech student przyjdzie, zrobi prezke, powie co umie i do widzenia. Równie dobrze zamiast pracowników naukowych zajęcia mogłaby prowadzić Pani woźna- weszłaby, rozdała testy, posłuchała co tam studenci wymyślili i tyle. Podsumowując: zero wykładów, zero prelekcji, zero zaangażowania ze strony naukowców, z zajęć nie da się wynieść żadnej wiedzy, nie poszłabym tu drugi raz.

Jak oceniasz możliwości rozwoju jakie daje uczelnia i/lub wybrany przez Ciebie kierunek?

Poziom zajęć - dno, brak zaangażowania kadry naukowej, wychodzą z zajęć, brak prelekcji prowadzącego, brak wykładów.
Zaopatrzenie biblioteki - słabe, mało książek i bardzo długa kolejka do wypożyczenia.
Koła naukowe istnieją, ale można się nimi zainteresować po drugim roku, ponieważ na 2 roku nie ma czasu obciąć paznokci, a co dopiero pisać pracę naukowe.
Możliwość rozwoju i pracy na Śląsku wydaje się być dobra, jest dużo szpitali i klinik.

Jaka atmosfera panuje na uczelni?

Podejście wykładowców i asystentów jak wyżej, czyli nic od siebie nie wymagają, od studentów bardzo dużo.
Atmosfera na 2 roku jest straszna. Wiele ludzi ma problemy psychiczne, bo uczelnia ich niszczy. Uważam że da się skończyć medycynę w innym mieście bez przechodzenia przez to.
Relacje między studentami bardzo dobre, wyścigu szczurów nie ma, bo ciężko tu dożyć następnego tygodnia.

Jak jest z mieszkaniem?

Mieszkania przy kampusie są w cenach adekwatnych do jakości. W centrum Zabrza, (trzeba się przeprowadzić po 2 roku, bo zaczynają się zajęcia w szpitalach) cena nie idzie w parze z jakością. Za 700-750 zł można wynająć mieszkanie w stylu lat 90.

Życie w mieście

Nie ma gdzie wyjść. Nie jest to miasto studenckie. Imprezy lub wyjście na piwo- najczęściej w domu lub w Kato, Gliwicach. Dojazdy na zajęcia od 3 roku to tragedia. Zaczynają się zajęcia w Bytomiu, Sosnowcu, Katowicach i w centrum Zabrza, a niektóre są nadal na kampusie. Jeżeli tu przyjdziesz czeka Cię wycieczka po Śląsku.

Własne uwagi, spostrzeżenia, wskazówki

Nie polecam tej uczelni, ponieważ poziom nauczania jest bardzo niski w porównaniu z wymaganą od studenta wiedzą. Poza tym atmosfera nie sprzyja zachowaniu zdrowia psychicznego. Jeżeli macie wybór, nie idzie tu.

Kierunek lekarski, Śląski Uniwersytet Medyczny (ŚUM) - opinia studenta III roku studiów stacjonarnych

1

Jak wygląda nauka na pierwszym roku?

Pierwszy rok tutaj nazywa się histologia, uczysz się na pamięć dosłownie recytować słowo w słowo, po kilkadziesiąt całych stron a4, na cotygodniowe wejściówki, a jeśli nie recytujesz, to nie zdajesz. Ale histologia to tylko preludium do mordoru, jaki zaczyna się tu na drugim roku zwanym "jochemią". Z biochemii zbierasz punkty, żeby zaliczyć semestr, a jak masz za mało to rozbój. Oczywiście 2/3 asystentów, nie daje studentom pkt adekwatnych do ich wiedzy, ja miałam takiego, co zwasze dawał mi 0pkt "bo tak", choć byłam nauczona i doszło do tego, że musiałam przy nadarzającej się okazji, desperacko dopisywać sobie sama odpowiednio dużo pkt w mojej karcie, bo wylądowałabym na rozbójach z obu semestrów, choć się sumiennie uczyłam. Ale skoro nic nie umiałam z biochemii (według tego pana) to ciekawe czemu zdałam egzamin w pierwszym terminie!? (który swoją drogą prosty nie był). Drugi, jeszcze większy cyrk to fizjologia, prowadzona przez najbardziej uczonego profesora lekarza, który jednocześnie jest największym psychopatą wydziału. Piszesz otwarte kolokwia ucząc się z dwóch obowiązujących 800-str książek. Mimo nauczenia, ciągle dostajesz dwóję. Idziesz na wgląd i widzisz, że masz napisane dobrze i powinieneś zdać, ale ktoś źle policzył ci punkty, albo dał 0pkt za dobrą odpowiedź "bo tak", albo nawet jej nie przeczytał. I tak za każdym razem. Musisz im potem udowadniać, z Konturkiem w ręce, że masz dobrze. Absurd. A niezdaj choć 1 kolosa, to poprawiasz rok, czyli chodzisz cały rok od nowa tylko na fizjo i nie przechodzisz na wyższy rok, nawet jak zadsz wszystkie inne przedmioty. Zapraszam. Zdawalność fizjologii dramatyczna na każdym etapie- ok 30 osób pan profesor oblewa już w trakcie roku na kolosach, pierwszy termin z działu "pobudliwość i mięśnie" zdało parę osób na cały rok, ponad 50% roku nie miało dopuszczenia do pierwszego terminu egzaminu, a wśród wybrańców dopuszczonych, zdała w pierwszym garstka. W drugim zdało 20os na 180, pytania na egzaminach z fizjo często nie mają w rzeczywistości poprawnej odpowiedzi albo mają dwie poprawne, w zależności od książki, są tak szczegółowe, że potrafią pytać o każdą najmniej istotną wartość liczbową czy bzdurę. Inne przedmioty na pozór "niegroźne" również szybko okazują się cichą wodą, jak np. chemia ma 1 roku, gdzie ludzie do czerwca ją zdawali, choć kończyła się w semestrze zimowym, albo kultowa diagnostyka z 2 roku, gdzie za 1 całą niezdaną wejściówkę od razu masz rozbója, a za częściowo niezdaną- idziesz na poprawę do sędziwej szefowej katedry, która faworyzuje chłopców i zalicza im "ot tak" za bycie chłopcem, a nie za wiedzę, zaś dziewczyny tendencyjnie uwala na rozbója, z satysfakcją dobijając tak trudnymi pytaniami, że nie ruszysz. O pięciu podejściach, zanim zaliczyłam z innymi ten przedmiot lepiej nie opowiadać. Jedyny plus Zabrza to anatomia, nikt tu cię nie skrzywdzi, prawie nic się z niej nie uczysz i jeszcze dodadzą ci pkt na egzaminie, żebyś zdał (i tak oto z zerową wiedzą zdałam ją na 3,5:) Ale to niestety jedyny wyjątek na tej uczelni, nie rekompensujący tego zła, co robią ci na wszystkich innych przedmiotach.

Jak oceniasz możliwości rozwoju jakie daje uczelnia i/lub wybrany przez Ciebie kierunek?

Nie wiem jak wyżej, ale na dwóch pierwszych latach uczelnia nie daje żadnych możliwości rozwoju. Wręcz przeciwnie- robi wszystko by zniechęcić do tych studiów i pozbyć się jak najwięcej osób, na każdym przedmiocie jakim tylko się da. Erasmus? Nie wiem jakie trzeba mieć układy na tej uczelni, żeby się załapać. Biblioteka i czytelnia? Nie idź tam, bo się przestraszysz. Stołówka? Chcesz rewolucji żołądkowo-jelitowej, to zapraszam. Dziekanat? Jedziesz 15km od uczelni. Opcje na czas wolny? Osiedlowy sklep spożywczo-monopolowy. Prośba o obniżenie progu egzaminu do prodziekan, bo prawie nikt nie zda? Nie ma mowy i to według uczelni "chamskie wymuszanie decyzji". Pan dziekan? Ponoć istnieje, ale dziekanat to miejsce, w którym na pewno go nie spotkasz. Zależność: uczysz się=zdajesz? Dobry żart, raczej: masz szczęście w strzelaniu=prędzej zdasz, niż ktoś kto się uczył. Przedtermin za ciężką, solidną naukę za cały rok? Zapomnij. Ale rozbój lub poprawa roku za jedno potknięcie- jak najbardziej. Studiujesz w Zabrzu? Ale zajęcia masz w innych miastach (Kato, Bytom, Gliwice, Sosnowiec). Dojazd na zajęcia komunikacją miejską? Pozdrawiam w szukaniu połączenia komunikacji miejskiej do różnych części województwa śląskiego, majac 1h na przejazd z punktu A na zajęcia 50km dalej w punkcie B.

Jaka atmosfera panuje na uczelni?

Kierownik katedry histologii otwarcie używa w stosunku do studentów słów powszechnie uważanych za wulgaryzmy, a już na pewno za obraźliwe, a katedra daje mu na to wszechobecne przyzwolenie. Inni prowadzący na każdym kroku pokazują ci, że jesteś nikim, nic nie umiesz, wyżywają na studentach swoje frustracje, robią tak zaliczenia, aby jak najwięcej osób nie zdało, każdy kolejny termin poprawy (o ile istnieje) jest coraz trudniejszy, od wcześniejszego. Między studentami relacje w porządku, bo wszyscy jesteśmy w tym samym bagnie. Wyścigu szczurów nie ma, bo tu jest problem cokolwiek w ogóle zdać, a co dopiero myśleć o wysokich ocenach czy stypendium.

Życie w mieście

Osobiście "miastem" bym Zabrza nie nazwała, raczej "pseudo miastem". Przez 2 pierwsze lata żyjesz koło kampusu, na osiedlu w środku lasu i pól uprawnych, gdzie są dwa głównie sklepy spożywcze na krzyż i dosłownie nic poza (nie licz tu na alternatywne miejsca do wyjść ze znajomymi). Trawnika nie uświadczysz, bo wszystko dookoła jest zryte przez stada wszechobecnych dzików, które dosłownie ryją i kwiczą ci w dzień pod oknem bloku (bądź gotów na szarżę loch z młodymi w twoją stronę gdy wyjdziesz). Okolica bardzo niebezpieczna, nie tylko przez dziki, ale też zamieszkujący tu licznie margines społeczny. Jeśli nie jest to konieczne, to lepiej nie wychodzić samemu po zmroku, zwłaszcza jak jest się dziewczyną. Architektura Zabrza jest paskudna, rozsypująca się, a budynki uczelni nocą, spokojnie nadawałyby się na kręcenie horrorów, zarówno w środku jak i na zewnątrz (choć w sumie nie trzeba nocy, bo horror to studenci mają w nich dzięki prowadzącym każdego dnia).

Własne uwagi, spostrzeżenia, wskazówki

Nie idźcie tu!!! Najgorszy, największy błąd mojego życia. Jak macie jeszcze jakikolwiek wybór innej uczelni medycznej, nawet jak jest na drugim końcu kraju, to bierzecie, zamiast tego obozu!! Śum Zabrze mi (i wielu innym osobom, które nie chcą mówić tego głośno lub zaciskają zęby) zniszczył życie. Po 2 latach tutaj, jestem wrakiem pod względem fizycznym i emocjonalnym. Uczelnia zabiła we mnie chęć studiowania, a momentami wręcz chęć do życia. Nie pojmuję, jak większość asystentów tutaj, potrafi, aż tak niszczyć studentów psychicznie i to z premedytacją. Zawsze bardzo dobrze i dużo się uczyłam, tu praktycznie nie odchodziłam od książek, zero życia poza, a i tak miałam tu problem dosłownie ze wszystkim. Nigdy nie dostałam oceny wyższej niż 3 z egzaminu, a zdanie jakiegoś egzaminu w pierwszym terminie, to w Zabrzu marzenie ściętej głowy. Poziom stresu, zabranych nerwów, robienia z nas durnia na każdym kroku i absurdów- przekroczył tu moje najśmielsze wyobrażenia. Tylko dzięki wsparciu rodziny, wytrzymałam to wszystko, co tu się odstawiało na 2 roku. Ale koniec. Mam dosyć tych upokorzeń. Zmieniam uczelnię, bo mnie zajedzie do reszty. Gdybym się nie przeniosła, to i tak nie podjęłabym się kolejnego roku tutaj (choć przeszłam). Dosyć. Można studiować lekarski, ale nie za taką cenę zdrowia, jaką odbiera Zabrze. Jak nie chcecie mi wierzyć, że w Zabrzu jest aż tak źle, to poczytajcie sobie poniższe, wcześniejsze opinie o nim, a potem zastanówcie się czy moja opinia to pojedyńczy przypadek, kogoś kto narzeka, bo sobie tu nie radził, czy może wina uczelni. I poszukajcie drugiej uczelni z tyloma negatywnymi opiniamii. Tylko potem nie miejcie pretensji, jak tu przyjedziecie, że nie wiedzieliście co tu się dzieje.

Kierunek lekarski, Śląski Uniwersytet Medyczny (ŚUM) - opinia studenta II roku studiów stacjonarnych

1

Jak wygląda nauka na pierwszym roku?

Tragicznie, ta uczelnia dała mi jedynie pogorszenie stanu depresji, jest tragicznie, asystenci spoko, ale układający pytania są okropni, a prodziekan nic nie robi. Zdawalność z histo na poziomie 20% a w tym roku na 3 termin z fizjologii idzie 160 os, bo na 2 terminie zdawalność 15%.

Jak oceniasz możliwości rozwoju jakie daje uczelnia i/lub wybrany przez Ciebie kierunek?

Poziom zajęć okropny, nic nie jest przekazywane, brak żadnych zajęć, gdzie by było coś tłumaczone.

Jaka atmosfera panuje na uczelni?

Relacje między studentami są świetne, każdy radzi sobie jak może, asystenci złoto, ale profesorowie nie potrafią czegokolwiek przekazać, a wymagają rzeczy typu "Ciśnienie w odbytnicy podczas aktu defekacji jakie jest maksymalne" not a joke.

Życie w mieście

Miasto spoko, szare, typowo śląskie.

Własne uwagi, spostrzeżenia, wskazówki

Żałuję wyboru, najgorszy wybór w moim życiu, odradzam każdemu kogo spotkam. Jedyne dobre co dostałem od tej uczelni, to to, że w końcu zdecydowałem się iść do psychologa z powodu depresji.

Położnictwo, Śląski Uniwersytet Medyczny (ŚUM) - opinia studenta II roku studiów stacjonarnych

1

Jak wygląda nauka na pierwszym roku?

Nauki na pierwszym roku jest dużo, ale spokojnie da się tego nauczyć i zaliczyć wszystkie egzaminy teoretyczne. Trzeba po prostu przestawić się z trybu nauki jaki jest w szkole średniej na studencki. U mnie było z tym ciężko. Już na pierwszych ćwiczeniach na pracowni z POP-u dostałam pałę. Ja na pierwszym roku uczyłam się baaardzo dużo zjadając sobie przy tym bardzo dużo nerwów. Czasem nie miałam w ogóle motywacji do nauki, bo jak słyszysz na każdych zajęciach tekst "Wy się nic nie uczycie !" a dzień wcześniej siedziała/eś nad książkami cały dzień i dosłownie ryła/eś książkę na pamięć to zaczynasz zastanawiać się: "czy to ze mną jest coś nie tak ?". Jeszcze gorzej z egzaminem praktycznym po pierwszym roku studiów (OSCE z Podstaw Opieki Położniczej). Na tym egzaminie często to czy zdasz zależy od humoru osoby siedzącej w komisji. Na terminie poprawkowym we wrześniu była ponad połowa roku. Na pierwsze ćwiczenia z POP-u trzeba już być w mundurku (bluzka medyczna, spodnie/spódnica medyczna i buty medyczne WSZYSTKO BIAŁE!!!) + związane włosy + obcięte do opuszka, niepomalowane paznokcie . Wykładowcy zdecydowanie nie traktują nas poważnie, według nich jesteśmy podludźmi. Nie liczą się ze zdaniem i opinią studentów. Na tej uczelni nie istnieje słowo KOMPROMIS. To my zawsze musimy iść im na rękę. Oczywiście są wyjątki, wykładowczynie ,którym naprawdę widać, że zależy na studentach i starają się przekazać nam jak najwięcej wiedzy, ale tak jak mówię to jedynie nieliczne wyjątki! Nie ma czegoś takiego jak zwolnienie lekarskie. Jeżeli je masz to ci to nic nie daje, i tak musisz odrobić zajęcia nawet jeżeli naprawdę nie było możliwości być na zajęciach, bo np. leżała/eś w szpitalu. Problem zaczyna się wtedy kiedy jesteś z ostatniej grupy, która miała te zajęcia i już nie masz możliwości ich odrobić z inną grupą. Zajęcia praktyczne na szpitalu to była najgorszy czas na pierwszym roku. Ile ja sobie nerwów zjadłam, ile łez wylałam. Przez 7,5 g człowiek ma tak ściśnięty żołądek, że nie potrafi nic przełknąć. Prywatne praktyki zawodowe są już w pierwszym semestrze pierwszego roku (nie wiem po co skoro potrafimy wtedy jedynie ścielić łóżko i higienicznie myć ręce). A później przychodzi się na praktyki do szpitala a położne pytają się "Po co wy tu jesteście skoro wy jeszcze nic nie potraficie zrobić?". Załatwianie praktyk na 1 roku - ISTNY DRAMAT ! Na szczęście od tego roku załatwia się to już przez dziekanat. Nie wspominam dobrze pierwszego roku. Już pod koniec tego roku zaczęłam zastanawiać się czy chcę być nadal na tym kierunku. Szczerze mówiąc uczelnia i cała ta otoczka obrzydziła mi ten kierunek. Wydaje mi się, że położnymi czynnymi zawodowo po tym uniwersytecie zostaną jedynie te, które są położnymi z powołania albo myślą że jak już wybrały sobie ten zawód i poszły na te studia to nie ma odwrotu i muszą nimi zostać.
Na drugim roku jest dużo wolnego czasu, mało zajęć na uczelni, więcej na szpitalu. Wyglądają już troszkę inaczej, może jest to spowodowane tym, że wykładowczynie już się troszkę do nas przyzwyczaiły, bo jednak przetrwałyśmy tą rzeź na pierwszym roku. Na drugim roku nauczyłam się już niemiłe komentarze "wpuszczać jednym uchem a wypuszczać drugim". A poza tym sobie już odpuściłam. Robię ten licencjat i na tym kończę moją przygodę z położnictwem.

Jak oceniasz możliwości rozwoju jakie daje uczelnia i/lub wybrany przez Ciebie kierunek?

Z zajęciami różnie, zależy jaki wykładowca. W niektórych przypadkach bardzo fajnie (pół godziny i do domu) a inne horror (wszystko co powiesz jest źle, "nie uczysz się", "nic nie rozumiesz", "jakimi wy położnymi będziecie jak wy nie wiecie takich podstawowych rzeczy?" i tak w kółko). Sale na ćwiczenia są dobrze zaopatrzone, to akurat muszę przyznać. Jest STN - można się zapisać jak ktoś ma większe ambicje. Nie widzę siebie w tym zawodzie. Zarobki są nieadekwatne do ilości obowiązków i pracy jakie wykonują położne. Naprawdę współczuję tym kobietom. Mają zazwyczaj dwa etaty albo nawet i więcej i jak tu mieć czas wolny dla siebie, rodziny jak kończą dyżur dzienny w jednym szpitalu i jadą prosto na dyżur nocny do drugiego szpitala. Większą miesięczną pensję dostają osoby pracujące w supermarkecie. Często słychać teksty "Może to się zmieni, może podwyższą wynagrodzenia". Nie wierzę w to, będzie dalej tak samo.

Jaka atmosfera panuje na uczelni?

Można wywnioskować z tego co wcześniej napisałam jaka atmosfera panuje na uczelni. Ja mam na roku same dziewczyny, dogadujemy się dobrze, pomagamy sobie nawzajem. Jakoś trzeba sobie radzić w tak trudnych warunkach jakie narzuca nasz wydział. Wyścigu szczurów nie zauważyłam jak na razie.

Jak jest z mieszkaniem?

Mieszkanie można wynająć od około 600 zł wzwyż. Czasem taniej ale to już raczej pokoje dwuosobowe/trzyosobowe.
Akademik ŚUM o wiele wiele taniej ceny zaczynają się od 330 zł w niższym standardzie do 500 zł w wyższym standardzie.

Życie w mieście

Autobus nr 12 jeździ z centrum Katowic na Ligotę co 10/15 minut. W godzinach szczytu dostać się na Ligotę jest bardzo ciężko. Trzeba wyjeżdżać o wiele wcześniej żeby nie spóźnić się na zajęcia. Na Katowice nie mogę narzekać, świetne miasto, można naprawdę w ciekawy sposób spędzać wolny czas.

Własne uwagi, spostrzeżenia, wskazówki

Żałuję, że wybrałam ten kierunek. Gdybym mogła cofnąć się w czasie na pewno nie poszłabym na położnictwo i w ogóle na ŚUM. Na szczęście nic straconego, jeszcze całe życie przede mną. Życzę osobom, które wybiorą ten kierunek dużo cierpliwości, spokoju i dystansu. Zastanówcie się dobrze przy wyborze tego kierunku.

Kierunek lekarski, Śląski Uniwersytet Medyczny (ŚUM) - opinia studenta I roku studiów stacjonarnych

4

Jak wygląda nauka na pierwszym roku?

Na pierwszym roku dużo zależy od asystentów. Jak się trafi combo profesorów to można nie spać po nocach, a jak się trafi combo mniej wymagających to nawet się nudzi popołudniami. Ogółem to kluczem do sukcesu jest szczęście i książka. Pierwszy semestr gorszy od drugiego bo jest słynna biologia molekularna. W semestrze 2 kolokwia, 1 i 3 termin test, drugi pytania otwarte, na koniec egzamin. Oczywiście wejściówka co zajęcia, nie zdanie wejściówki to brak dopuszczenia do kolokwium itp. w tym roku bodajże 30 osób nie było dopuszczonych do egzaminu i mają warunek. Anatomia to loteria. Są asystenci którzy odpytują i wstawiają 2 z góry na dół, a są tacy co uczą na zajęciach. W trakcie roku 3 kolokwia z teorii i 6 szpilek praktycznych. Teoria zależy od kaprysu profesora - może mieć wyznaczony termin z góry a może być z dnia na dzień. Egzamin zdało 95% bodajże dopuszczonych, a z 60 osób było niedopuszczonych bo tak. Ostatni ważny przedmiot to histologia no i właśnie. Cichy zabójca. Na zajęciach są wejściówki, zbiera się punkty i pod koniec roku liczy. Jak jest 65% to jest się dopuszczonym do egzaminu praktycznego. Jak nie ma 65% to pisze się zaliczenie semestru z tego z którego brakuje punktów. Po zdaniu praktycznego który mega trudny nie jest czas na teorię. I tu pies pogrzebany. Warto starać się o zwolnienie z egzaminu. Do tego jest potrzebne 85% z wejściówek. Wejściówka to test 20 pytań ale ułożony tak że nie ma opcji strzelać. Także nawet te 13 pkt jest ciężko zrobić. Egzamin w tym roku miał zdawalność 20% przy obniżeniu progu z 65 do 50%. Życzę szczęścia. Reszta przedmiotów to głównie zapychacze oprócz pierwszej pomocy i radiologii - oba to przerost formy nad treścią. Jest jeszcze biofizyka ale to zależy od prowadzącego. Ogółem to sawik z histo na pamięć, anatomia to loteria ewentualnie bochenek, a biologia to nie wiadomo co.

Jak oceniasz możliwości rozwoju jakie daje uczelnia i/lub wybrany przez Ciebie kierunek?

Poziom zajęć w miarę wysoki, problemem jest fakt że na zajęcia przychodzi się nauczonym a potem się tę wiedzę weryfikuje. Minusem są nie wiadomo jakie wymagania, bo uczelnia stara się nam ułatwić jak najbardziej niezdanie. Sprzętowo i technologicznie chyba lepiej niż na "topowych" uczelniach.

Jaka atmosfera panuje na uczelni?

Między studentami spokój, aczkolwiek zdążają się tam osoby nadgorliwe piszące tzw. donosy na katedry bo to, bo tamto. Przez takie coś z anatomii prawie 160 osób nie zaliczyło kolokwium i miało nie być dopuszczonym do egzaminu. Pomimo tych przypadków to bardzo przyjaźnie, wszyscy jedziemy na tym samym wózku w przepaść. Dużo śmiechu z uczelni ponieważ klimat jest dość specyficzny.

Jak jest z mieszkaniem?

Różnie, akademik jak się trafi w nowym to jest wymalowany mały pokoik, a jak w starym to lata 80. Nie ma co liczyć na 2 osobowy w nowym bo to jest zarezerwowane dla studentów starszych lat (wiadomo o co chodzi). Mieszkania różnie, w zależności od miejsca pokój od 600 w górę.

Życie w mieście

Jeśli chodzi o Katowice to jest ok. Jest gdzie wyjść. Głównie centrum bo Ligota to 3 speluny na krzyż. W centrum jest co robić, nie tylko jeśli chodzi o imprezy. Jest Muchowiec i 3 stawy dla rekreacji. Komunikacja 8/10, nie ma z tym problemu.

Własne uwagi, spostrzeżenia, wskazówki

Ogółem to student jest traktowany jak "gówno", jest się mieszanym z błotem, wszędzie pułapki i podchwytliwe pytania. Jeśli ktoś chce iść na studia i leniuchować to polecam Łódź/Wrocław. Jeśli ktoś chce ćwiczyć charakter i mieć stawiane nowe wyzwania w postaci 200 stron wytycznych resuscytacji na pierwszą pomoc to ŚUM. Trochę niesprawiedliwości też tutaj jest, ale do przyzwyczajenia.

Analityka medyczna, Śląski Uniwersytet Medyczny (ŚUM) - opinia studenta I roku studiów stacjonarnych

4

Jak wygląda nauka na pierwszym roku?

Nauki dużo, szczególnie w pierwszym semestrze (biologia komórki). Ten przedmiot z Profesorem Legendą zapamiętają chyba wszyscy na całe życie. W ogóle pierwszy semestr jest o wiele cięższy od drugiego, bo nikt za bardzo nie ogarnia o co chodzi i mamy masę różnych przedmiotów + zapychaczy. Drugi semestr to znowu chemia organiczna i egzamin USTNY. Wiele studentów poległo i na egzaminie i na wcześniejszych kolosach. Ogólnie wszystko zależy od tego, jak kto rozplanuje sobie czas na naukę - na początku na jednego kolosa uczyło się tydzień wcześniej, później na kilka kolosów jednego dnia - dzień wcześniej ( lub noc :) ). Bardzo ważne jest to aby mieć dobre notatki, bo dzięki temu wiadomo co zazwyczaj pojawia się na kolosach/egzaminach. Książek nie warto kupować, w notatkach znajdzie się wszystko.

Jak oceniasz możliwości rozwoju jakie daje uczelnia i/lub wybrany przez Ciebie kierunek?

Z większością profesorów idzie się dogadać, nawet najbardziej wymagający godzą się na kolejną poprawę. :) O dziwo, ci, którzy sprawiali najwięcej problemów uczą przedmiotów, które nie mają żadnej wartości. Poziom zajęć w drugim semestrze (chemia organiczna i analityczna, histologia, fizjologia) jest bardzo dobry, natomiast w pierwszym semestrze miało się wrażenie, że na nic nie ma czasu i ani studenci ani profesorowie nie wiedzieli, jak to wszystko pogodzić. ŚUM byłby o niebo lepszy, gdyby wykłady (np z chemii organicznej) zamieniono na seminaria, bo lepiej robić zadania na tablicy, niż czytać zwykłe regułki na prezentacji. O bibliotece nic nie wiem, ale inni mówili, że spoko. Jeśli chodzi o konferencje i warsztaty, to ciągle dostajemy powiadomienia na Facebooku gdzie i kiedy coś się dzieje.

Jaka atmosfera panuje na uczelni?

Wykładowcy i asystenci w 50% są spoko, w 25% świetni, a w kolejnych 25% o-kro-pni. Jeśli chodzi o studentów, to takie coś jak wyścig szczurów nie istnieje - przynajmniej w mojej grupie, która jest super, bo każdy sobie pomaga, dzieli notatkami, załatwia to i tamto. Z tego co wiem inne grupy na początku podzieliły się na małe grupki, ale nie wiem jak jest teraz. Atmosfera ogólnie jest cacy, ważny jest też wybór starosty. W pierwszym semestrze ludzie mieli z nim trochę problemów, ale w drugim było ok. Dużą wadą tej uczelni jest to, iż terminy są ciągle zmieniane. Bo nie ma wolnej sali, bo rada, bo ktoś nie dojechał itp itd. Szukanie terminów na sesje to jedna wielka tragedia. Odrabianie zaległości nic nie wnoszących zajęć podczas sesji to już tradycja. :)

Jak jest z mieszkaniem?

Jak się poszuka wcześniej to idzie znaleźć tanie mieszkanie. Najbardziej polecam zamieszkać blisko Ostrogórskiej/Jagiellońskiej lub Kasztanowej (bo tam mamy 90% zajęć). O akademikach opinie są różne, to chyba zależy od tego z kim się mieszka. Ogólnie można się uczyć ale też imprezować. Mimo wszystko każdy poleca wynajęcie mieszkania.

Życie w mieście

Życie w Sosnowcu... Powiedzmy tak - bilet do Katowic na pociąg kosztuje 2 zł XD Ludzie układający harmonogram nie zdają sobie sprawy z tego, że na przejechanie z Jedności do Kasztanowej (czyli całego Sosnowca) nie starczy 30 minut. Szczególnie wtedy, gdy trwa remont torów. W ogóle to o tramwaju 27, który przejeżdża przez cały Sosnowiec można by napisać książkę. W zimę - lodowato i mokro, w lato - okropnie gorąco i duszno. Oczywiście w godzinach szczytu jeździ tylko jeden wagon. Alkoholicy, narkomani, ludzie chorzy psychicznie - to normalka. Warto mieć samochód i składać się z innymi na benzynę. Jest łatwiej, szybciej, bardziej komfortowo. Lub wynająć mieszkanie między Ostrogórską/Jagiellońską i Kasztanową.

Własne uwagi, spostrzeżenia, wskazówki

Fajna grupa, dobre notatki, znajomi na innych kierunkach lub latach - to klucz do sukcesu :) Tutaj to w 30% wiedza, a w 70% spryt. Ludzie, którzy uczą się mniej i tylko tego co będzie wychodzą 1000 razy lepiej. Także nie stresować się i wyluzować. :)

Kierunek lekarski, Śląski Uniwersytet Medyczny (ŚUM) - opinia studenta II roku studiów stacjonarnych

4

Jak wygląda nauka na pierwszym roku?

Nauki jest dużo więcej, ale wszystko jest do zrobienia, od czegoś są drugie terminy. Da się mieć "życie" i wszystko zdawać, trzeba tylko sobie dobrze zorganizować czas.

Jak oceniasz możliwości rozwoju jakie daje uczelnia i/lub wybrany przez Ciebie kierunek?

Poziom zajęć bardzo różny, jak na każdej uczelni. Koła naukowe 2-3 rok i wyżej, dużo możliwości tylko trzeba się zainteresować. Oprócz tego prężnie działają różne grupy - chociażby IFMSA. Czy ktoś lubi snowboard czy śpiew w chórze, każdy znajdzie tu coś dla siebie. Działa także bardzo fajna grupa duszpasterska, świetni ludzie.

Jaka atmosfera panuje na uczelni?

Wykładowcy w większości przyjaźni i nawet jeśli na początku straszą, to jeśli ktoś się stara i nie olewa zajęć, to krzywdy nie zrobią. Nawet u najsroższych asystentów ze słynnej biochemii wyszli ludzie z przedterminem, więc się da. Nie ma co demonizować. Wśród studentów duża współpraca i wzajemna pomoc, nie ma problemów z materiałami czy przepływem informacji.

Jak jest z mieszkaniem?

590 jedynka w akademiku, w centrum nawet taniej
ok. 600 za pokój w 3 osobowym mieszkaniu

Życie w mieście

Komunikacja nie najgorsza, ale dużym plusem jest posiadanie samochodu. Jest co robić, Zabrze jest ciekawe i dużo tu fajnych miejsc. Niedaleko Gliwice ze świetnym jedzeniem. KŚ jeździ do Katowic co 30 minut a bilet kosztuje jakieś 3 zł, więc jak się tylko znajdzie czas to można dużo ;)
Na Helence większość imprez odbywa się w akademiku albo są to domówki, bo wszyscy mieszkają w jednym miejscu przez pierwsze dwa lata.

Własne uwagi, spostrzeżenia, wskazówki

Zabrze jest uczelnią jak każda inna, ma plusy i minusy. Wystarczy się uczyć i przechodzi się bez problemu, nikt nikomu nie robi na złość. Ludzie są świetni i rekompensują nawet Helenkerskie warunki i hordy buszujących tu dzików. Dużo ludzi narzeka na tą uczelnię, ale przychodzi na "medycynę" z założeniami, że ze wszystkiego siądą banki i potem zdziwko jak histologie zdaje 28% z dopuszczonych. Niestety każda Katedra rządzi się tu własnymi prawami, ale koniec końców kto się uczy ten zdaje. Serio.

Kierunek lekarski, Śląski Uniwersytet Medyczny (ŚUM) - opinia studenta II roku studiów stacjonarnych

1

Jak wygląda nauka na pierwszym roku?

Moje wrażenia fatalne - histologia wymagała dużo nauki , ale pomimo tego duża grupa studentów szczególnie mających zajęcia z jedna panią nie była w stanie ich zaliczyć nie tylko z powodu niewiedzy, ale tez z braku czasu tej pani (umawiała się ze studentami, a potem niestety nie dysponowała czasem), co skończyło się brakiem zaliczenia i pomimo zaliczenia egzaminów (nawet biofizyki u docenta M.) powtarzaniem roku. Obecnie w sesji letniej II roku nie jest lepiej.
Rycie przez cały rok aby zaliczyć fizjologię i biochemię. I wreszcie jest ... wymarzony termin zerowy z biochemii. Jak zwykle na tej uczelni pytania na zerówce takie żeby większość uwalić (pani profesor stwierdziła, że za dużo nas uzyskało prawo do zdawania zerówki), a więc kara za sumienne przykładanie się do nauki. Pierwszy termin też masakryczny.

Jak oceniasz możliwości rozwoju jakie daje uczelnia i/lub wybrany przez Ciebie kierunek?

Nie rozumiem polityki prowadzonej na tej uczelni. Podobno brakuje lekarzy a tutaj robi się wszystko aby zniechęcić studenta i nie chodzi wcale o sprawdzanie wiedzy. Czy normalne jest że egzamin zdaje 30% roku?.

Jaka atmosfera panuje na uczelni?

Niezła, wszyscy jedziemy na tym samym wózku.

Jak jest z mieszkaniem?

o.k.

Życie w mieście

brak.

Własne uwagi, spostrzeżenia, wskazówki

Słyszałem od rodziców którzy kończyli ta samą uczelnię (wtedy patronem był L. Waryński), że było podobnie. Czasy się zmieniają, a mentalność niektórych ludzi pozostaje. Rokitnica zawsze słynęła z olewania studentów i traktowania ich jak zło konieczne.
Mam zamiar zmienić wydział (może farmacja? lub rehabilitacja?) o ile władze pozwolą, lub zrezygnować. Szkoda zdrowia.

Strony