Położnictwo, Śląski Uniwersytet Medyczny (ŚUM) - opinia studenta II roku studiów stacjonarnych
Jak wygląda nauka na pierwszym roku?
Pierwszy rok studiów? 3/4 bezużytecznej wiedzy służącej tylko i wyłącznie do zmniejszenia liczby studentów. Wieczne niedomówienia, niedoinformowania studentów, pretensje, gnębienie na każdym kroku i poniżanie przy pacjentkach i personelu szpitala. Wykładowcy - położne z tytułem "doktora nauk o zdrowiu" (niektóre nawet nie potrafią dobrze pokazać w jaki sposób ubrać jałowe rękawiczki) czy panie z ledwo skończonym magistrem zachowujące się jakby były już po tytule doktora habilitowanego. Pierwszy rok to masa, jak już wspomniałam, bezużytecznej nauki. Zajęcia od rana do wieczora, do tego praktyki zawodowe już po pierwszym semestrze (gdzie nasza wiedza ogranicza się co do zmierzenia ciśnienia czy zmiany bielizny pościelowej). Sale ćwiczeniowe - podstawowy sprzęt posiadają, owszem. Szkoda tylko że większość ze sprzętu pamięta czasy Gierka, zaś nowszy ma do dyspozycji ta grupa ćwiczeniowa, która jest pod opieką "doktora nauk o zdrowiu".
Drugi rok - mniej zajęć, jednak dużo praktyk w szpitalu. Wiedza już bardziej przystosowana do kierunku. Wracając do praktyk szpitalnych pod pieczą opiekunów - grupa 8 osobowa idzie na 12 h na blok porodowy, gdzie (jak dobrze pójdzie) może urodzą dwie pacjentki. Koniec w końcu, 7/8 studentów nawet na takich praktykach nie przyjmie porodu czy nawet łożyska, a co za tym idzie, jest nijak przygotowana do pełnienia roli położnej podczas praktyk zawodowych.
Poza tym, wydział nauk o zdrowiu charakteryzuje się kompletnym brakiem organizacji. Jest milion wersji co do każdej załatwianej sprawy. Wysyłają studenta od drzwi do drzwi. Każdy mówi co innego. Ale i tak cała wina leży w nas - studentach. No a jakby inaczej?
Jedna z wykładowczyń zapytana dlaczego zachowuje się w tak chamski sposób względem studentów, odpowiedziała, że nauczyła się tego iż właśnie w taki sposób trzeba z nami postępować, bo w przeciwnym razie pozwalalibyśmy sobie na zbyt wiele. Czyli podsumowując - trzeba gnębić studenta i wywoływać u niego nerwicę bo w przeciwnym razie nic z niego nie będzie. Logika?
Jak oceniasz możliwości rozwoju jakie daje uczelnia i/lub wybrany przez Ciebie kierunek?
Możliwości? Zastanówcie się dobrze czy chcecie zarabiać 1450 zł na miesiąc. Panie w Rossmannie zarabiają po 2500 zł.
A... no i w pakiecie po skończonych studiach macie nerwicę, podwyższone ciśnienie i nienawiść względem wykładowców. Sami sobie odpowiedzcie czy warto.
Jaka atmosfera panuje na uczelni?
Kierunek położnictwo jest oblegany przez same kobiety. Więc, niedomówienia u naszej "słabej płci" są na porządku dziennym. Trzeba wybrać dobrego starostę, który ogarnie ten cały "syf" pomiędzy uniwerkiem a ludźmi z roku.
Co do wykładowców, na ich temat już się wypowiedziałam. Jeden lekarz raz, pytając naszą grupę z zajęć poprzednich, powiedział mi, że "nie wyglądam na taką, która by się nauczyła" (jestem blondynką). Po czym zamknęłam mu gębę recytując z pamięci notatki z poprzednich zajęć. Czy na uniwersytecie tego typu powinni wykładać ludzie osądzający studenta po kolorze włosów?
Rok temu rozpoczął studia na tym kierunku jeden chłopak, który po tym jak był traktowany przez wykładowców, pomimo iż bardzo chciał być położnym, zrezygnował ze studiów. Czy można wyśmiewać kogoś za powołanie? Tutaj owszem.
Jak jest z mieszkaniem?
Ceny mieszkań są zależne od dzielnic w jakich mieszkamy. Najlepiej szukać mieszkania w centrum (dobra komunikacja z miastami takimi jak Bytom czy Zabrze gdzie musimy dojechać na 7 rano na praktyki). Jednak dojazd z centrum na Ligotę (dzielnica gdzie znajduje się sum) w godzinach szczytu to istna masakra. Co prawda, 12stka jeździ co 10 minut, ale autobus jest zazwyczaj spóźniony i zatłoczony. Ale co poradzić, Katowice to duże miasto, a jak na takie przystało, korki i spóźnienia to codzienność.
A właśnie, nie raz praktyki są w takich miastach jak właśnie Bytom, Zabrze czy Ruda Śląska gdzie, aby tam dojechać na 7 rano, trzeba wyjechać odpowiednio wcześnie. Oj dużo kawy pije się na tych studiach.
Życie w mieście
Na szczęście, Katowice są miastem rozrywkowym. Aby zapomnieć o tym całym syfie na uniwersytecie wystarczy przyjechać do centrum, wybawić się w klubie, pójść na słynną "Mariacką", poćwiczyć na siłowni, pójść na zakupy, iść na koncert, na mecz, no, po prostu, odreagować w każdy możliwy sposób.
Warto stworzyć sobie swoją "ekipę" znajomych i z nimi podenerwować się na uniwerek a następnie odreagować w każdy możliwy sposób, by chociaż na chwilę poprawić sobie humor i sprawić że na naszej twarzy pojawi się uśmiech.
Własne uwagi, spostrzeżenia, wskazówki
Gdybym wiedziała wcześniej że ŚUM to taki syf - w życiu nie zdecydowałabym się na naukę tutaj. Ale jestem silna, przetrwam jeszcze ten rok. Pokażę im wszystkim że "ta, która wygląda na taką co i tak się nie nauczy" skończy te studia i będzie świetna w swoim zawodzie.
Nie dajcie się! Nie dajcie sobie wmówić że jesteście słabi! Wierzcie w siebie i swoje możliwości! A tym, którzy w Was nie wierzą śmiejcie się w twarz. Nic tak nie poprawia humoru jak to uczucie, gdy dopiecze się temu znienawidzonemu wykładowcy.
Powodzenia!